PUL czy wełna – co lepsze dla leniwych ludzi?

Odpowiedź na to pytanie, jak to zwykle bywa w tego typu rozterkach, brzmi: to zależy. 

To, co sprawia, że nie chce się wykonywać danej czynności, zależy głównie od przyzwyczajeń i organizacji. Stosuję naprzemiennie PUL i wełnę i przyznam szczerze, bywa, że mam kryzysy lenistwa w obu tych systemach. Różnicą są tylko sposoby w jakich bywają uciążliwe. Przedstawię tu moje doświadczenia i obserwacje, ale jest to jedynie wskazówka, co może być bardziej czasochłonne w użytkowaniu.

Uwaga! Jeśli cenisz sobie swój czas, masz go za mało lub po prostu Ci się nie chce czytać całości artykułu, poniżej znajdziesz grafikę zbiorczą z poruszanymi przeze mnie kwestiami.

Wełna

Przy pierwszym kontakcie z wełną nie można się oprzeć wrażeniu, że jest ona nieco “syfiarska”. Na takie określenie trafiłam szukając informacji o otulaczach wełnianych i bardzo mi się ono spodobało. Nie chodzi w nim wcale o brak higieny, ale o eksploatację, ponieważ wełnianych pieluch nie pierzemy po każdym użyciu. Swoją przygodę z wielorazówkami zaczęłam od kieszonek PUL i w głowie mi się to nie mieściło. No bo jak to wietrzyć około godziny? To one nie będą przemoczone? Totalna abstrakcja i właśnie to odrzuciło mnie w pierwszym kontakcie. Po czasie okazało się, że wełna jest strzałem w dziesiątkę. Niestety, poza niewątpliwymi korzyściami jakie ze sobą niesie, pojawiły się też dodatkowe obowiązki.

Lanolina i lanolinowanie wełniaków

Zawarta w wełnie lanolina odpowiada za jej właściwości hydrofobowe, dzięki którym ten materiał w ogóle może być używany w pieluchowaniu. Powoduje, że woda nie wsiąka w materiał, a zbiera się na jego powierzchni, co pozwala na szybkie jej odparowanie. Dzięki jej właściowościom antybakteryjnym w pieluchach nie rozwijają się drobnoustroje, a mocznik rozkładany jest na sól i wodę. To wszystko powoduje, że wełna po użyciu nie ma brzydkiego zapachu i, jeśli nie jest wilgotna, nadaje się do ponownego wykorzystania. Jednak w trakcie użytkowania lanolina ulega stopniowemu wypłukiwaniu, aż pewnego razu może jej być na tyle mało, że dojdzie do przecieku.

I tu wchodzi największa trudność i czasochłonność wełnianych otulaczy – kuracja lanolinowa. Mam wrażenie, że za pierwszym razem zajęła mi całe wieki. Obecnie idzie to o wiele sprawniej i obiektywnie nie ma z tym wiele roboty. Ot, przygotować kurację, wlać do wody, sprawdzić temperaturę i jest. Powolnym tempem zajmuje to maksymalnie 20 minut. Wydawać by się mogło, niewiele. Doliczyć do tego należy jeszcze jednak przynajmniej dobę na wypranie i całkowite wysuszenie pieluch. A w przypadku ludzi leniwych (ja tak mam) ta czynność potrafi się przeciągnąć dzień, dwa, w porywach do tygodnia od zaplanowanego terminu. Jeśli mamy jakiś zapas to super, jak nie to kicha. 

Pranie pieluszek wełnianych

Samo pranie też potrafi być czasochłonne. Zwłaszcza na początku, kiedy jeszcze nie ma się wprawy i częściej zdarzają się zabrudzenia na otulaczach. Znam swoją pralkę i mogę jej powierzyć wszystkie ukochane egzemplarze bez strachu o sfilcowanie. Ale gdy nie ma takiej pewności, lub zwyczajnie nie ma ich na tyle by zapełnić bęben pralki pozostaje pranie ręczne. Może to być nawet parę razy w miesiącu. I znów, przygotowanie wody, zapieranie, osuszanie ręcznikiem… to wszystko trwa. Nie jakoś strasznie długo, ale wystarczająco by zniechęcić nawet umiarkowanie leniwe osoby. 

A co z tym PULem? 

W użytkowaniu PUL jest bardziej zbliżony do jednorazówek. Po każdej mokrej pieluszce otulacz nie nadaje się już do użycia i należy go wyprać. Pieluchy te można bezpiecznie prać w pralce, zwykle też jest ich na tyle dużo by co 2 dni zapełnić całą. Co za tym idzie, więcej do rozwieszania, chyba, że ma się na stanie suszarkę bębnową. Suszenie w ten sposób to olbrzymia oszczędność czasu.

Poza praniem i okazjonalnym strippingiem, który wykonuje się też na części chłonnej otulaczy wełnianych, pieluszki PUL nie wymagają dodatkowych czynności pielęgnacyjnych. W mojej opinii są jednak aspekty, które powodują, że ten system ma swoje czasochłonne elementy. 

Możliwe częstsze przecieki w pieluszkach PUL 

Jest to tylko moja obserwacja, ale wydaje mi się, że z PULem łatwiej o przecieki. Zdarzały się dni, że co druga pielucha powodowała powódź. Wełna, przez to, że jest materiałem bardziej oddychającym, łatwiej odparowuje nadmiar wilgoci na zewnątrz, co jest wyczuwalne przez dziecięce ubranka(użytkownicy longów i gatek na pewno będą wiedzieć o czym mowa). Pozwala to szybciej zorientować się, że potrzebna jest zmiana zanim dojdzie drugi sik i nastąpi wyciek. Oszczędza to czas na ciągłe przebieranie dziecka oraz towarzyszącą temu frustrację. 

Ponieważ jest to artykuł w którym lenistwo gra pierwsze skrzypce, zamieszczam poniżej grafikę dla tych, którym nie chce się czytać całości 🙂 

PUL czy wełna

Mnogość opcji w wielopieluchowaniu sprawia, że każdy znajdzie coś dla siebie. Są osoby dla których wieczorne oglądanie Netflixa będzie ważniejszym zajęciem niż napełnianie słoików kuracją lanolinową. Będą też tacy, co nie lubią zbyt często prać otulaczy i którym nie chce się przebierać dziecka co godzinę. Najważniejsze, że chce nam się podjąć ten trud wielopieluchowania i za to nam wszystkim, leniuszkom absolutnym, należą się gromkie brawa.