Karolina Studzińska to wielomama, która od niedawna prowadzi Wielożyczalnię – wypożyczalnię pieluch wielorazowych. Działa w Gdańsku, a to rzut kamienia od mojej Gdyni (a może rzut śledziem?). Dzisiaj zapraszam Cię na wywiad właśnie z Karoliną!

Marta: Cześć Karolino! Właśnie wystartowałaś ze swoją Wielożyczalnią w Gdańsku. Opowiesz nam trochę o tym, jak to będzie funkcjonować?

Karolina:  Pewnie! O pieluchach zawsze chętnie mówię, a zajmowanie się nimi od trochę innej strony będzie pewnie super przygodą. Będę, rzecz jasna, wypożyczać pieluchy rodzicom chcącym spróbować swoich sił w wielopieluszkach. Zdaję sobie sprawę, że na początku wielo to ogromna inwestycja, co zresztą często zniechęca do spróbowania. Dzięki Wielożyczalni będą mogli wypożyczyć sobie bardzo różnorodny zestaw wieluszek z wieloma dostępnymi na rynku systemami, żeby zobaczyć, co im się najlepiej sprawdza. Dzięki temu udając się na zakupy będą wiedziećzego szukać, oszczędzają czas na poszukiwaniach odpowiedniej pieluszki, dzięki czemu łatwiej utrzymać im zapał do wielo. Ponadto, zostaje im w kieszeni chociażby gotówka za przesyłki oraz odsprzedania pieluszek, które okazały się nietrafionym zakupem.

M: Tak, mnogość rozwiązań, jakie są na rynku i obawa, że któreś nie wypali może odtraszać od wielorazówek. Jakie zestawy chcesz wypożyczać? Osobne rozmiary? Podział na PUL lub wełnę? Jakieś zestawy specjalne?

K: Póki co mam trzy zestawy. Jeden w rozmiarze newborn dla noworodka, zestaw one size dla starszych bobasów i specjalny zestaw wełniany, składający się wyłącznie z wełnianych otulaczy z nowych materiałów. Ten ostatni powstał po to, aby rodzice chcący pieluchować wełną mogli najpierw sprawdzić, jaki model i rozmiar leży najlepiej na ich dziecku. Oczywiście nieustannie myślę o poszerzeniu oferty, chciałabym mieć również zestaw formowanek, bo dopasowanie odpowiedniej pod względem chłonności i kroju akurat tej pieluszki sprawia rodzicom często kłopot. Przyłączyłam się też do akcji WieloWcześniak i dzięki pomocy wolontariuszek szyjących pieluszki dla najmniejszych będę bezpłatnie wypożyczać zestaw dla wcześniaków. Chciałabym również stworzyć zestaw noworodkowy do wypożyczenie długoterminowe. Wielu rodziców odkłada rozpoczęcie swojej przygody z wielo, aż dziecko będzie mogło nosić pieluszki w rozmiarze one size, bo szkoda im inwestować w wyprawkę, którą maluch ponosi przez 3 czy 4 miesiące. A co, jeśli można byłoby taką wyprawkę wypożyczyć? Jestem na etapie badania, czy faktycznie byłoby zapotrzebowanie na taki zestaw do długoterminowego wypożyczenia.

1

M: Super. Bardzo mi się podoba ten pomysł z wypożyczeniem wyprawki noworodka! Trzymam kciuki! Czy oprócz wypożyczania pieluszek planujesz robić coś jeszcze? Wspominałaś o prowadzeniu warsztatów.

K: Pomysł na Wielożyczalnię kiełkował w mojej głowie już jakiś czas, ale nie myślałam tylko o samych wypożyczeniach. Tak naprawdę brakowało mi w Trójmieście czegoś lub kogoś, kto by zjednoczył lokalną wielospołeczność. Już w ciąży marzyłam o lokalnej grupie wielorodziców, która spotykałaby się na pogaduchy co jakiś czas i która mogłaby przyjść z pomocą rodzicom, którzy dopiero startują. Sama wiesz, że dużo łatwiej wkręcić się w wielo, jeśli mamy kogoś, kogo możemy wypytać o różne rzeczy. Dlatego też założyłam przy Wielożyczalni lokalną grupę – Wielorodzice z Trójmiasta. Udało nam się już spotkać kilka razy i muszę przyznać, że bardzo fajnie rozmawia się w końcu z rodzicami, którzy „kumają” o co chodzi! Zależy mi również na prowadzeniu warsztatów w klubach dla rodziców, szkołach rodzenia, czy po prostu we własnym zakresie. Właśnie jestem po jednym takim spotkaniu, w którym uczestniczyło ponad piętnaście osób i z którego jestem bardzo zadowolona.

M: Fajnie jest spotkać ludzi, którzy mają podobne podejście do życia i wychowania, dzielą z nami te same przekonania. Cieszę się, że jest taka inicjatywa spotkań w naszym Trójmieście. Co po wypożyczeniu? Czy można u Ciebie kupić pieluchy?

K: Kupić można, ale póki co tylko te, które odsprzedaję na bieżąco po synku 🙂 Marzy mi się własny sklep, ale póki co to dla mnie za duże przedsięwzięcie. Zresztą, założenie sklepu to byłaby już dla mnie również poważna decyzja zawodowa, a Wielożyczalnia to coś, co będę robić dodatkowo. Na razie cieszę się z możliwości promowania wielopieluszek, przekonywania nowych rodziców do tego sposobu pieluchowania i pomaganiu im w zorientowaniu się w tym kolorowym świecie.

M: Robisz to wspaniale, tworzysz bardzo zaangażowaną społeczność na grupie na Facebooku (Wielorodzice). Jakie są Twoje plany na przyszłość? Jak widzisz działanie swojej Wielożyczalni… na przykład za 5 lat?

K: Marzy mi się oczywiście mnogość i różnorodność zestawów w każdym rozmiarze, od wcześniaczego przez noworodkowy, MOS i OS po OS+, ale to głównie dlatego, żeby móc zaoferować coś dla rodziców dzieci o różnych wymiarach i budowach ciała. Z takich prostych pragnień to bardzo chciałabym mieć zestaw pokazowy, bo logistycznie planowanie warsztatów i spotkań między wypożyczeniami poszczególnych zestawów jest bardzo trudne. Za pięć lat chciałabym też prowadzić regularne spotkania w szkołach rodzenia, żeby pokazywać przyszłymodzicom, że jest alternatywa dla jednorazówek, która nie jest tak skomplikowana, jak się czasem może wydawać. Nie chcę ograniczać się jedynie do spotkań skupiających się na aspekcie „czy warto i dlaczego?”, ale chciałabym prowadzić faktyczne warsztaty, z nauką składania tetry, lanolinowania, żeby rodzice mogli potrenować wielo zanim przyjdzie na świat ich maluch. A tak już zupełnie puszczając wodze fantazji to marzy mi się, żeby za te 5 lat ludzie faktycznie byli świadomi, że mają jakiś wybór i ubieranie dziecka w plastik przez pierwsze dwa, dwa i pół roku jego życia to nie jest jedyna droga.

M: Super! bardzo ambitne plany! Opowiesz nam coś o sobie? Co sprawiło, że Wielożyczalnia stała się Twoim marzeniem?

K: Wszystko oczywiście zaczęło się od mojego synka, więc to całe zamieszanie mogę chyba zwalić na niego 🙂 Oczywiście żartuję, chociaż trochę prawdy w tym jest. Pojawienie się na świecie Benia i decyzja o wielopieluchowaniu bardzo zmieniła nasze rodzinne życie. Przestaliśmy jeść niemal zupełnie mięso (zostaliśmy przy rybach), ograniczamy produkcje śmieci, przestaliśmy używać niektórych kosmetyków, prawie wszystko kupujemy z drugiej ręki. Podniosła się znacznie nasza świadomość odnośnie tego, jak nasze działania wpływają na środowisko. I mimo, że to pewnie zabrzmi pompatycznie, to ja naprawdę chcę dla mojego synka zostawić planetę w lepszym stanie. Logiczne więc się wydaje, że promowanie wielopieluszek to jeden ze sposobów, żeby to osiągnąć, szczególnie jak pomyślimy o tym, ile śmieci produkuje jeden bobas samymi jednorazówkami. Zdaję sobie sprawę, że będzie ciężko, ponieważ przyzwyczailiśmy się do złudnej wygody jednorazówek. Mówię „złudnej”, ponieważ mało kto myśli o tym, że te śmieci, które produkujemy nie znikają wraz z wyrzuceniem ich do kosza. One przyczyniają się stopniowo do tego, że żywność jest coraz droższa, że chorujemy na coraz więcej różnych dolegliwości i że w całkiem niedalekiej przyszłości będziemy mieli znacznie ograniczony dostęp do wody.

M: Myślę, że mamy podobne przemyślenia. Życzę nam wszystkim, żeby było coraz więcej osób myślących w ten sposób 🙂 Dziękuję Ci bardzo za poświęcony czas i życzę powodzenia w rozwijaniu Wielożyczalni! 

3