Dzisiaj o figurkach, czyli mojej kolejnej ulubionej grupie zabawek, które z powodzeniem mogą być też pomocami naukowymi 😉 Ale po kolei…

Figurka? Do czego to w ogóle służy?

Uwielbiam, po prostu kocham figurki zwierząt. Nie są płaskie i to jest ich największy atut. Można je obracać w dłoniach i oglądać nogę, łapę, czy głowę z każdej strony. Można też bawić się nimi: tworzyć rodziny, ustawiać w domkach, zabierać na plac zabaw, nad morze, możliwości jest mnóstwo.

Można też z nimi PRACOWAĆ. Dziecko może bawiąc się uczyć. Poznawać nazewnictwo (nawet to trudniejsze, dzieci bardzo szybko przyswajają takie informacje), występowanie (geografia, kontynenty, środowisko występowania), zwyczaje poszczególnych gatunków, ich „domy”, różnice, itd. Figurka pozwala łatwiej się skupić i jako element trójwymiarowy urozmaica przestrzeń, w której się uczymy i co za tym idzie, ułatwia zapamiętywanie.

słoń_schleich
figurka samca słonia firmy Schleich

Figurka może być elementem rozbudzającym dziecięcą ciekawość. Od figurki słonia przyniesionej przez babcię mały Jaś może chcieć dowiedzieć się o nim więcej. Ba! Chce dowiedzieć się wszystkiego! I to jest bardzo cenne: taka figurka może stać się towarzyszem wszystkich zabaw przez czas, w którym słonie będą „na topie”. Rodzic może wtedy przygotować materiały i zadbać o jakieś zajęcia związane ze słoniami: książki, zajęcia plastyczne, ruchowe, ale też może film przyrodniczy, czy wyprawę do zoo. Podawać młodemu umysłowi na tacy kolejne informacje i uczyć świata.

Pora na działanie!

Żeby faktycznie wycisnąć jak najwięcej z figurek, trzeba…właściwie podążać za dzieckiem, czyli zwracać uwagę na jego zainteresowania i potrzeby i proponować mu zajęcia odpowiednie dla jego wieku i umiejętności.

dla maluszka

Trzeba zacząć od najprostszych rzeczy – pokazywania i nazywania figurek, naśladowania dźwięków, wykorzystywania zwierzątek przy czytaniu książeczek o nich, porównywaniu, pokazywaniu części ciała, itd.

Igi ma 17 miesięcy i układa układankę z pięcioma różnymi kształtami, a same figurki ogląda i bada od kilku miesięcy, więc mogę mu zaproponować dopasowywanie figurki i karty z obrazkiem. Takie karty możecie zrobić sami, możecie kupić karty z obrazkami (najlepiej z realistycznymi zdjęciami), możecie też karty znaleźć w internecie. Większość dostępnych materiałów jest w języku angielskim, co można albo potraktować jako atut, albo dorobić do nich polskie napisy.

Maluchowi można też zaproponować pudła/piaskownice sensoryczne ze zwierzętami – pojemnik z piaskiem/lodem/wodą/liśćmi/kamyczkami i figurkami, które dziecko ma znaleźć, przy okazji doświadczając dłońmi rozmaitych faktur. Można je wrzucić do butelki, do której wsypiemy też ryż i różne drobiazgi do oglądania (przesypujący się ryż raz pokazuje, a raz ukrywa obserwowane obiekty – „teraz widzę rekina…. a teraz płaszczkę!”).

Igi od jakiegoś czasu sam wymyśla sobie zabawy i figurki biorą w nich czynny udział. Są przenoszone ręką, a nawet łopatką, z koszyczka do miseczki, potem na kanapę, trafiają do garnka, są wrzucane do różnych pojemników, wciskane w różne dziurki. Kąpią się też w wannie, albo w zlewie. Naprawdę je lubi.

dla przedszkolaka i ucznia

Kiedy dziecko jest większe, możemy ustawiać figurki na ich kontynentach, na rozłożonej na podłodze wielkiej mapie świata. Albo na prostym rysunku obrazującym różne środowiska i dzielić na zwierzęta wodne, lądowe, latające, preferujące góry lub niziny, rzeki lub morza i oceany. Możemy je grupować na podstawie ich diety, wielkości, czy innych, wymyślonych przez nas kryteriów – to takie zabawy o dużej wartości edukacyjnej. Dzieci z łatwością wszystko zapamiętują!

Dla starszego dziecka sensoryczne wrażenia też będą ciekawe, można zamrozić figurki w bryle lodu/zatopić w glinie i zrobić wykopaliska archeologiczne 🙂

Ok, a minusy?

Wiem, jestem mało obiektywna, bo jak na początku stwierdziłam, uwielbiam figurki zwierząt. Ale pewnie minusy są i trzeba o nich wspomnieć.

Cena. Cena, której nie da się przeskoczyć. Nie będziesz mieć wszystkich figurek, zawsze czegoś będzie brakować. Kolekcję zazwyczaj buduje się latami, właśnie ze względu na wydatki, budżet domowy nie jest z gumy.

Zajmują dużo miejsca. Tak, zwłaszcza te większe. Wystarczy kilkanaście sztuk, żeby już zajmowały całkiem spore pudełko, które gdzieś trzeba czasem chować (bo wymieniamy zabawki na półce). Mniejsze figurki mogą się też zgubić (dzisiaj szukałam kilku zwierząt gospodarskich, bo mamy takie malutkie właśnie i nie mam pojęcia, gdzie się podziały!).

Nasze dziecko może ich po prostu nie polubić. No bo nie każda dziewczynka lubi się bawić lalkami, niektóre zdecydowanie wolą inne rzeczy. Trzeba o tym pamiętać i najpierw spróbować z jedną/kilkoma i zobaczyć, jak reaguje 🙂

Nie będzie nam się chciało robić „tych wszystkich wymyślnych rzeczy”. Wracamy z pracy do domu, jesteśmy zmęczeni, a tu jeszcze dziecko dopomina się kolejnych faktów z życia słonia. Albo żeby wytłumaczyć, który zwierz jest mięsożerny, a który roślinożerny, a Ty boisz się, że nie odróżnisz fretki od szczura, bo nie jesteś specem w tej dziedzinie. No pewnie, nie musisz być, nikt nie zna się na wszystkim. Figurki zawsze mogą być tylko figurkami – po prostu zabawką, do zabawy w dom, rodzinę, stajnię. Wtedy też uczą – estetyki, proporcji ciała zwierząt, umaszczenia.

Jakie figurki warto wybrać?

Solidne, nieszkodliwe dla dziecka, realistyczne i ładne. I jeszcze z ceną, na którą pozwoli nasz domowy budżet. Dużo warunków do spełnienia, prawda? Jest kilka opcji i firm produkujących figurki i myślę, że każdy znajdzie coś dla siebie.

Schleich – do niedawna mój faworyt. Duże, PIĘKNE figurki, bardzo realistyczne, spore, posiadające swoją wagę, pięknie malowane. I dość drogie: duża figurka to koszt ok. 20zł. Minusem jest też to, że niektóre figurki nie mają tak trwałej farby, co pozostałe. Podobno znaczenie ma miejsce produkcji – część wytwarzana jest w Niemczech, a część w Chinach.

Collecta – koszt jednej figurki to ok. 17zł, też ma dobre opinie, niektórzy przy wyborze firmy kierują się wyglądem danego gatunku i wybierają ten ładniejszy, warto więc zajrzeć do produktów tego producenta, zwłaszcza, że ceny są nieco niższe. Tych nie mamy jeszcze w domu, ale pewnie nam się zdarzy kupić prędzej czy później.

Safari Ltd – ten producent proponuje figurki w tubach (Safari Ltd TOOB) – zazwyczaj to dwanaście figurek powiązanych ze sobą tematycznie, w podobnej do siebie wielkości (5-6cm, bez zachowanej skali pomiędzy poszczególnymi figurkami). Taka tuba to koszt ok. 45-55zł, a więc cenowo wychodzi całkiem nieźle, a odwzorowanie detalu jest w porządku (nie jest idealnie, ale przy tej skali trudno oczekiwać czegoś więcej). Są też cykle rozwoju np.: dżdżownicy czy komara (cztery figurki za ok. 45zł) i większe figurki.

zestaw figurek z tuby "zwierzęta domowe" firmy Safari Ltd
zestaw figurek z tuby „zwierzęta domowe” firmy Safari Ltd

Są też figurki Papo czy Animal Planet/Trefl, też warte uwagi i o dobrych opiniach.

W żadnej z tych firm zwierzęta nie mają zachowanej skali między sobą. Tzn. rodzina zwierząt między sobą tak, poszczególne gatunki częściowo tak, częściowo nie (małe zwierzęta przy np.: słoniu nie mogłyby być w skali).

20171009 115409
porównanie dużych figurek Schleich (słoń i orka) z figurkami kury i byka z Safari Ltd (tuba zwierząt gospodarskich) – widać, że wielkość kury i byka jest taka sama w ramach jednego zestawu 😉

Czego się wystrzegać?

Figurek „no name”: pakowanych w dużych workach pomarańczowe konie, neonowo-zielone koty, odlane z jednobarwnej masy, w karykaturalnych, rysunkowych kształtach – nie polecam. Ani to ładne, ani realistyczne. Jest pokusa żeby kupić takie figurki, bo dużo i tanio, ale to nie będzie to samo i nie spełni tych samych funkcji, co droższe odpowiedniki. Lepiej jedną i droższą, i faktycznie wyglądającą jak prawdziwe zwierzę, niż worek byle czego.

Gdzie kupić?

Ładne figurki można znaleźć np. w większych sklepach sieci Rossmann, sklepach z zabawkami i oczywiście w sklepach internetowych. Można też poprosić rodzinę o kupowanie figurek (na urodziny, na święta, zamiast słodyczy) i powoli budować swoją kolekcję.

Ja swoje kupowałam na Olx, z drugiej ręki, w cenach połowę niższych, widać, że były używane, bo mają niewielkie otarcia, ale mnie ani Ignasiowi to nie przeszkadza. Są w ciągłym użytkowaniu, nie kurzą się na półce, więc i tak prędzej czy później się trochę zniszczą. Po kilkunastu dużych figurkach przerzuciliśmy się na tuby od Safari Ltd., bo to jednak tańsza opcja, a dużo więcej figurek, do tego od razu zebranych w grupy tematyczne.