W ostatnim czasie coraz większą popularność zdobywają pieluszki wielorazowe. Starsze pokolenia tylko wywracają oczami, mając to za kolejną fanaberię młodych matek, bo w końcu wielorazowe pieluchy to kiedyś była tylko tetra. Czy tak pozostało? Nic podobnego.
Spis treści
Wspomnienia
W Polsce w latach 90. ubiegłego wieku mnóstwo dzieci było pieluchowanych tetrą. Nasze mamy i babcie źle wspominają dbanie o pieluszki – spłukiwanie, zapieranie, potem gotowanie w wielkim garze w płatkach mydlanych, prasowanie. Trudno im się dziwić, bo zabierało to godziny cennego (zwłaszcza przy małym dziecku) czasu. Do tego jeszcze non-stop wycieki. Bo na taką tetrę, która wchłaniała świetnie wszelkie płyny, zakładano sztywną ceratę (która nie oddychała), albo nawet nic…i dziecko po jednym siknięciu było całe (razem z ubrankiem) do przebrania.
Kiedy z zachodu przyjechały jednorazówki, to życie mam stało się dużo prostsze. Takie pieluchy były drogie, więc zakładało się je od święta – np.: na wyjście do lekarza, czy odwiedziny u ciotki. Taka pielucha to było marzenie, czasem nawet sprowadzane z zagranicy! Cała rodzina angażowała się w zdobycie takiego luksusu i nic w tym dziwnego.
„Ty chyba żartujesz!?”
Teraz, kiedy młoda mama mówi, że chce pieluchować wielorazowo, to uruchamia w otoczeniu wspomnienia tego, co było, a było mokro, brudno i trudno. Wszyscy jej współczują i nie rozumieją, czemu chce sobie dokładać dodatkowych obowiązków. W końcu paczka z pieluchami jest do wzięcia w każdej sieciówce. Pieluchy to też doskonały prezent, z którym rodzina i znajomi odwiedzają nowonarodzone maleństwo. Nie trzeba dużo myśleć nad prezentem – pieluszki i mokre chusteczki. Każda babcia, ciocia, chrzestny chcą jak najlepiej dla małego członka rodziny i jego mamy. I to jest super 🙂
Niestety często można usłyszeć od tych samych osób niemiłe komentarze na temat planowanego wielopieluchowania. Albo, co gorsze, od partnera. No, bo taki ciężar brać sobie na barki? Bo w końcu (jeśli to pierwsze dziecko) wszystko jest nowe, a tu jeszcze taki kłopot brać sobie na głowę.
Wielorazowo na nowo
No dobra, to co to w końcu te wielorazowe pieluszki? Najprościej – takie, które się pierze. A robi to za nas pralka. Jak ktoś ma suszarkę bębnową, to na dobrą sprawę nawet wieszać do suszenia nie trzeba. Prasować nie można, bo to zbija włókna tkaniny i zmniejsza jej chłonność. Gotować też nie, bo pralka piorąca w 60 stopniach* albo pranie w 40 stopniach z odkażaczem wystarczy, by zabić bakterie. Teraz przy pieluchach się tak człowiek nie narobi, jak kiedyś.
*pod warunkiem, że nasza pralka będzie utrzymywać temperaturę 60 stopni przez co najmniej 20 minut. Jeśli nie jesteśmy tego pewni, lepiej dodawać odkażacza i tak.
Nowoczesne pieluszki nie mają ceraty – mają nowoczesny materiał PUL, który można porównać do współczesnych materiałów na ubrania dla sportowców. PUL jest oddychający, paroprzepuszczalny ale wodoodporny, więc zatrzymuje wilgoć w środku pieluszki. Są jeszcze pieluszki z wełny, która też po zalanolinowaniu jest wodoodporna, a do tego oddychająca i naturalna. Dobrze dobrany rozmiar i wkład, a pieluszka nie będzie nam przeciekać. Kolejny problem z głowy.
Ale po co to robić?
Zawsze to przecież dodatkowe pranie i przygotowywanie do użycia, pamiętanie, planowanie… Dlaczego ktoś chciałby sobie przy małym dziecku utrudniać życie?
Moim zdaniem są cztery główne powody, by pieluszki wielorazowe zagościły na pupie naszego maluszka:
A o tym napiszę więcej w następnych wpisach 🙂 Po pieluszki zajrzyjcie koniecznie do sklepu!